Kim ja właściwie jestem Piotrkiem czy Januszem. Pierwszego imienia nie używałem i nie znałem aż do szkoły podstawowej może trzeciej klasy, musiała być trzecia bo w Męcince w klasie czwartej używałem już imienia Janusz. Trochę dziwne było to imię ale jakieś takie poważne, obce. Wszystko dlatego że uczęszczałem do dwóch póżniej trzech szkół podstawowych ale na stałe do dwóch równocześnie. Szkoła podstawowa w Sichowie do trzeciej klasy i jednocześnie szkoły podstawowej im. Janusz Korczaka w Trzebnicy byłem tam zwykle pół roku na dwóch trzy miesięcznych turnusach. Była to szkoła przy sanatorium. Chodziło o to żeby zredukować moją skolejozę tudzież wyprostować mnie w ogóle i pewnie stąd to wszystko. Kiedyś Pani wychowawczyni poprosiła nas o przyniesienie metryczek do wpisu i odczytała że jestem Janusz. To dość dziwne i zaskakujące uczucie dowiedzieć się że jestem kim innym, ktoś jednym odczytem skreślił moje dzieciństwo i dotychczasowe losy. Po latach zrozumiałem że życie jest dość przypadkowe i zależy kogo się spodka tak układa się los. Moja Pani Irena lubiła imię Janusz i zawsze gdy przychodził listopad a ja byłem na turnusie zapytywała dlaczego nie obchodzę imienin. To piękne imię mówiła, nie tylko ze względu na patrona szkoły. Milczałem onieśmielony. Miała promienną twarz, nosiła przystrzyżone ciemne włosy z dużymi koralami na szyi, starannie uczernione rzęsy nieco nieco przymknięte oczy i wilgotna szminka w jakimś odcieniu karminu. Pani Irena. Byłem młodym chłopakiem którego życie rzuciło do sanatorium w wieku sześciu i pół roku. Nie bardzo wiedziałem kim była Janusz Korczak i dlaczego teraz będę nosił inne imię niż wołała mnie mama. To w sumie dziwne. od urodzenia byłem Piotrkiem. Dzisiaj nie wiem kim jestem ale już zdążyłem się nieco przyzwyczaić, a nawet odkryłem pewną przyjemność bycia kim innym.