środa, 30 października 2013

grają już od października zeszlego roku



olej na płótnie 80 X 120 cm


W sumie przyjemne zlecenie, namalowałem tych entuzjastów tenisa a drugą wersję dla siebie.  Tymczasem listopad rozpędził się ponad miarę dociska ten rok do końca i coraz bardziej staje się zagadką jak to się stało że ten rok minął. Ciekawe czy innym też tak szybki mijają dni lata godziny. Początkowo myślałem o alegorii. Nudzi mnie malarstwo dopracowane i ciasne że nie da się szpili wbić. Polegam na malowaniu intuicyjnym. Płaskim, żeby okazać że obraz składa się z koloru. Ten szablon nadaje mu trochę ulicznego sznytu, również szablonowe odbicie portretu tych tenisistów.

niedziela, 27 października 2013

Fałszywy prorok


21X29 cm olej na papierze

Smutek jest ciężki jak tygodniowy chleb i zupełnie niestrawny. Za to dowcip lekki jak jeszcze ciepła bagietka. Co spożywać. Wydaje się jasne. Człowiek nie jest do końca świadom wpływom jakie wywierają na nim rzeczy smutne i złe. Budzi się po tygodniu lub dwóch przygnębiony jak ja i zastanawia co dalej. Wyjścia są dwa albo i więcej. Wybiera to najłatwiejsze i najbliższe… Nie jestem gotów na wystawę upominającą się o czyjeś cierpienie, ponieważ nie potrafię jak do dziś znaleźć formy która współuczestniczyła by w jednym i drugim wyrównała plany. Pokazywała cierpienie i dzieło sztuki. To jakby malować o Oświęcimiu. Są tematy które z natury są poza sztuką bo sztuka nie potrafi im nic dodać ani też odjąć. Tak właśnie się dzieje z tymi więzieniami, obawiam się że moje myślenie i mój udział na dziś jest czymś w rodzaju dekoracji. Trochę to pytanie jakim jestem artystą skoro nie potrafię podołać ale to nie w tym rzecz. Ta Energia jest ujemna tworzy próżnię i szuka odwetu i to pułapka w którą łatwo można wpaść i ja w nią wpadłem.
Odnalazłem dziś film Floriana o mojej pracy w reklamie. Nie mam nic do ludzi większość to życzliwie i przyjaźnie nastawieni pracujący jakby nieco w cyrku nieco w jakimś humanistycznym fermencie na granicy potrzeb niższych lub nieco wyższych jak zresztą artyści. Tylko Ci piersi mają lepsze apanaże. Jednak twierdzę że to środowisko sprawiło że stałem się bardziej groteskowy dla siebie i oddalony, broniąc swojej wrażliwości stosowałem kpinę i zgrywę. Tym samym nieco odkrywając inne pozy. Obnażając bezradność innych odkrywałem inne głosy i cienie. To może jakaś wartość poznawcza. Dlaczego nie. Z pewnością łatwiej było. Tymczasem kierunki na świecie nie zmieniają przekazy reklamowe, ale odważni ludzie najczęściej artyści. Nie twierdzę że nim jestem na stałe, należy odróżnić sztukę dekoracyjną od zaangażowanej oraz tą czystą. Dobre rzeczy promieniują mają w sobie źródlaną wodę i nie szukają swego, są spokoje i ciche jak psalmy.


czwartek, 24 października 2013

Wizyta przedszkola Basi już w poniedziałek

olej na papierze 48X64 cm

Kontakt ze światem raz, raz.
Już w poniedziałek ten najbliższy wizyta dzieci z przedszkola Basi. Akademii Pana Kleksa u mnie w pracowni. Ale zapowiada się ciekawie dziś ranek cały rozmyślałem czym tu ubawić dzieci czym nie zanudzić.Porozmawiam z nimi o sztuce czym jest czym nie jest itd. Oraz pokaże ulotność. Mam przed oczami wspaniały film, scenę właściwie jedną z American Beaty. Chłopak pokazuje dziewczynie swoją duszę. Puszcza jej film o latającej na wietrze foliowej białej reklamówce z marketu. To jedno ujęcie reklamówka lata, wiruje, upada, podnosi się wzlatuje. Muzyka dodaje poetyki. Mówi o czymś ulotnym, wydaje się niezwykle ważnym ale trudnym do przekazania. Tak jak uczucia. Zatrzymane na fotografii takiej jak ta. To nasze zdjęcie z Pragi, z naszego wyjazdu we wrześniu 2007 roku. Jeszcze Basi z nami nie było, minęło sporo czasu, trudno powiedzieć czy dużo czy mało, a jeszcze trudniej co się zmieniło. Okrucieństwo pamięci sprawia że jakieś szczegóły tracą swóją moc, kontur, kolor. Czas sprawia że inne rzeczy pamiętamy, inne plany zaczynają wychodzić na pierwszy drugi itd…. Spróbuje tym zaciekawić dzieci. Wydobyć od nich o czym jest to ujęcie, zastanowimy się też co to znaczy że coś jest ulotne, lekkie i potrafi szybko wraz z otwarciem oczu zniknąć jak sen. Z pewnością to przestrzeń bliska sztuce. Dzieci są święte. To na początek, oczywiście muszę zagospodarować jedną godzinę, a więc przygotuję również projekcję na dużym ekranie paru przykładów sztuki w rozmaitych tonacjach, od sztuki krytycznej, dekoracyjnej czy wręcz użytkową aż po sztukę czystą jak kryształ po nic, sztukę tak ulotną i ważną tylko w umyśle odbiorcy. Obraz który jest albo go niema zależnie od woli… ha, ha.
Jak piórko na wietrze. Ach mam już nawet taki pomysł. Gdyby tak piórko malutkie białe, piórko pierza wypuścić nad głowami dzieci aby one wszystkie nie pozwoliły mu dotknąć ziemi i zginąć aby dmuchały weń ile dadzą rady aby ulotność utrwalić jak to piękne ujęcie z American Beaty.



wtorek, 22 października 2013

łapacz snów

25X21 cm olej na papierze, pisak, ołówek

Łapacz snów by nam się przydał może go sporządzimy. Basia co Ty na to. Ewa chyba pozwolisz na tą piękną inspirację.. Jest plan zaczynamy dzień z czystą białą kartką. Zrobimy dziś z Basią próbę, skonstruujemy łapacza snów. Musi być lekki jasny, delikatny jak firanka z sypialni, w naszej sypialni firanka łapie sny. Np. sny o totolotku. Pomimo intensywnej promocji na Saatchi online moje malarstwo w dalszym ciągu nie przynosi mi minimalnej choćby możliwości myślenia o nim poważnie. Kurz i brud jak również totalność. Picasso mawiał że Sztuka jest kłamstwem która zbliża nas do prawdy… Prawda to zapewne. Szkoda że sztuka nie potrafi lepiej oszukiwać np. mnie. Tak trudno pogodzić się z malowaniem po nic, albo po magazyn. Czy warto tak w kółko, ach gdybyż na przykład znienacka zająć się czymś innym wyemigrować. Stać się obcym dla siebie samego w nawykach wstawaniu w myślach i czynach. Przy granicy z Holandią są bardzo tanie mieszkania po niemieckiej stronie, może tam byłoby łatwiej. Świat wydaje się taki piękny gdzieś tam albo w wyobraźni lub tam należy szukać szczęśliwości. Zamykam oczy i gdzież były takie firanki. Dół miały bardziej rozeszły dekoracyjnie, z większymi dziurkami jakby do innych snów przygotowane… Czy nie w dzieciństwie słonecznym u Babci na dole w dużym pokoju. Smutek kapu kap. Nasze marzenie o swoim odrębnym od wspólnoty domu oddaliło się za sprawą zniknięcia z rynku upatrzonej działki przy Chrościckiego. Musimy trwać w tym zawieszeniu. Chyba już go nawet nie zauważamy. Na chwilę ożywieni jakąś obietnicą. Patrzymy po sobie szukając winy co zrobiliśmy nie tak czy mogliśmy więcej. Wszyscy od jakiegoś czasu chcą ode mnie więcej. Jeszcze nie zdążę o czymś pomyśleć powiedzieć a już jestem gapa. Już ktoś mnie wyprzedził. Na przykład ten facet z blaszaka, ten obrotny handlarz warzywami i wódką na którego pluje cała okolica bo zrobił syf i menelstwo w tej części Popularnej która i tak taka była.
A wracając do siebie. Otóż oznajmiam wszystkim, że się mylicie. I to grubo. Spójrzcie po sobie i przestańcie jęczeć. Jak już chcecie robić te swoje w kółko ciągnące się projekcje. Chcielibyście kawior z ambasady albo fiołki. To wiedzcie, że wiem o nich nawet jak wam się wydaje że nie. Myślicie, że macie mandat bo go sobie wzięliście. Nie po stokroć nie. Macie swoje niedopowiedziane życia i niespełnione marzenia zamiast mandatu i garść suchych badyli. Macie oczekiwania ponad miarę i kij od miotły. Te parę groszy o które się tak zabijacie nie usprawiedliwia Was. Pamiętajcie jednak że jestem tyle o ile i całkowicie wolny w jednej chwili mogę tyleż wszystko skończyć co zacząć . Ale nie na tyle aby nie widzieć tej Waszej nierozważnej gry z którą już dawno sobie poradziłem. A więc następnym razem moi drodzy porostu uważajcie bardziej na siebie, bo to tylko pozornie ja jestem Wam coś winien… Tak jak z tą ułomnością, w czym niby jesteście lepsi.

piątek, 18 października 2013

bez tytułu


olej na papierze 21X30 cm

 Rozmawiałem dziś ze swoim przyjacielem jeszcze z Jawora z czasów zaraz po Liceum kiedy robiliśmy wspólnie heapeningi jako grupa Brick a Brack, wysypisko śmieci czy coś w tym stylu. Mieliśmy futerały ze skrzypiec w których przenieśliśmy na scenę kości z rzeźni i robiliśmy chyba w Bolkowie taki pokaz ze Szczurami Paryża, w tarakcie koncertu na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej. Obrani odświętnie w garnitury rąbaliśmy kości do punkowej muzyki i rzucali na tackach w ludzi. Wiele lat później Lady Gaga powtórzyła ten numer na scenie ubierając się w żywe mięso. Nam gust nie pozwalał aż tak daleko. Natomiast zmierzam do tego że rozmawialiśmy dziś o tym i Paweł opowiedział mi historię. Komentując mój wczorajszy wpis. Pani z ul. Chrobrego ( znajoma rodziców Pawła) której Paweł pomagał wnosić węgiel na piętro. Ta Pani miała swój maleńki sad na ogródkach działkowych. Nieopodal więzienia zamku był maleńki bazarek.
-       Panie Pawle dzisiaj przyszedł kupić ode mnie jabłka taki człowiek.
-       Pan go nie zna. Powiedziała, ale wie Pan… ile ten człowiek ma krwi na rękach. Ile krwi…
Niemcy zostawili w Jaworze ogromne więzienie. Przetrzymywali tu w czasie wojny francuskie kobiety. Wywozili je aż do Jawora bo najlepiej torturuje się z dala od kraju ojczystego. Zaraz po wojnie w tym samym miejscu to samo robiło NKWD z Polskimi więźniami. Podwórka ulicy Chrobrego sąsiadują z murami więzienia zamku. – Jak oni ich bili, Panie Pawle, tutaj spać nie można było, całe noce… Kobieta płacze. To już później kazali nam okna od tej strony zamykać. Nic nie można było mówić…– Jak oni ich bili. Te krzyki… dzisiaj widziałam tego człowieka z roku 1950r.  To było zanim Paweł wyjechał do stanów jakieś 18 lat temu. Czyli okolice 1995. Ta Pani już nie żyje. Ogarnia mnie smutek i przygnębienie. To pokolenie naszych dziadków i pradziadków. Jeśli oni znikną z naszych rodzin wraz z nimi odejdzie ta część historii o którą możemy zadbać tylko my sami. To chyba jedyny pozytyw tego wszystkiego ale i tak smutne. Ja chcę do nieba.


czwartek, 17 października 2013

obsesja

70X50 cm olej na tekturze

Myślę o tej wystawie. Dziś ponownie seryjnie malowałem twarz która staje się dla mnie coraz bardziej potworna. Staje się obsesją. Karinka uznała, że to może być pomysł, żeby tylko jedna twarz. Obsesyjnie przedstawiana na wiele sposobów, mam już trzynaście wariacji w tym cztery zestawy na tekturze negatywo - pozytywy. Gdyby tak każdy zamordowany odbił się na niej trwale. Albo wyryć na niej modlitwę czy rozpaczliwą prośbę w stylu  „ Jezu wyratuj „ tak jak na cegle w piwnicy wyrył ktoś kto czuł że jego życie odchodzi w zapomnienie. Jakiś anonimowy patriota który przyłożył małą cegiełkę do budowy tego kraju który nie był jego… A my uczestniczymy w tym oszustwie bo to zastaliśmy. Nie uczymy się niczego gdyż to zmuszałoby to zajęcia jakiegoś stanowiska. Wszystko staje się miękkim gradientem, płynnie i elastycznie przechodzimy. Zadowoleni z wypłaty. To nic złego przecież. Ci ludzie mieli swojego tripa, my mamy swojego. Oni umierali za sprawę, albo niewinnie, a nam się też wydaje że umieramy. Tylko nie mamy już sprawy, bo świat stracił kształt i kontur. Chociaż nie znamy tortur ani przemocy.
Nasze życia stały się wypłowiałe przez brak Boga. Mrugamy oczami tak jak oni i wybieramy kolejne auta. Pozostał tłum w którym ciepło…
Ludzie którzy tworzyli ten terror są znani z imienia i nazwiska żyją do dziś, mają się dobrze. Nie trzeba daleko szukać. Nie będą nigdy rozliczeni, a miejsca takie jak to stają się niewygodne… Za dużo mówią.
A więc czy nie jest bardziej intrygująco gdyby tak, nie był to portret Iwana Serova wówczas szefa NKWD na Polskę, ale portret anonimowego oficera NKWD. Tak jak anonimowe są ofiary z tamtych lat. Taki jest świat który tworzymy my ludzie dla ludzi. Pokłosie