piątek, 28 lutego 2014

What is going on. Based on the announcement of the film that got a lot of stars.

akryl na płótnie 30X40 cm

Co jest grane.
Na podstawie zapowiedzi filmu który dostał dużo gwiazdek. A zatem należy obejrzeć w celu uczestniczenia w dyskursie społecznym. A być może nie trzeba, ten aktor zaś, a właściwie jego wizerunek czy podobieństwo na dzisiejszym obrazie, przypomina mi ironiczne autoportrety Gaugina z tego powodu, zwrócił moją uwagę jak również z powodu kota.
Nadaje mu to taki rys, ten kot właśnie, ni to czułość ni związek, ni samotność czy jak. Pogoda się zrobiła i czas na malowanie narracyjne opowiadane bardziej. Czy takie malowanie może mieć większy poklask i wzięcie. Sprawdzimy zobaczymy. Półki co szpryc hyc i już po Basię lecę. Dzień malarsko w jakiś sposób zaskakujący nie myślałem aby tak malować samo jakoś wyszło.





czwartek, 27 lutego 2014

odwiedziny pola z krukami

35X25 akryl na papierze

Jeden tydzień jeden dzień jedna chwila. Tyle się wydarzyło. Tyle. Z jednej strony medale, z drugiej krew. Nie odrywałem uwagi. Nigdy bardziej nie chciałem być na bieżąco. Czy to blisko czy daleko. Czym mierzyć, to transmisje przecież. Straszne liczby ofiar. Niepokój, żal, zmieszany z bezradnością oglądacza.
Muszę zgłębić, spróbować zrozumieć zebrać głosy iść gdzieś zapalić świeczkę, zaprotestować. Śmierć online spogląda na mnie i nie odrywa swoich oczodołów. Patrzymy się na siebie. Strzelanie przenoszenie ciał, strzelanie i zagrożenie, bezradność, żal i gorycz. Później cisza, nadzieja,
łzy wzruszenie, siła, zwycięstwo, rewolucja. Smutny i zrezygnowany w jeden dzień a już za chwilę, szczęśliwy, jeszcze nie wierzący że to się stało. Ale się stało no i co z tego co dalej. Zaraz rozdadzą medale, wrócą do domu i co zostanie. Coraz rzadsze transmisje i głos ludzi w który będę chciał się wsłuchiwać. Tacy ludzie tworzą historię ale wszelkie słowa są jakby za małe, zwłaszcza te publiczne. Są jakoś podejrzane. Nie pierwszy raz masa przewraca się na drugą stronę i wypluwa siebie. Nie widziałem z bliska rewolucji. Ale czy mogę tak powiedzieć że ten ogląd jest wystarczającym obrazem aby mieć zdanie. Co ja wiem o zabijaniu. Do czego upoważnia mnie moja pustynia. Ale też życie przecież prawdziwe w jego dużej sile w jego rewolucyjnej energii. Absolutnie wartkie i nieobliczalne. Wierzę że w dobrym kierunku to wszystko. Chcę wierzyć.

wtorek, 25 lutego 2014

studium zbliżania


25X30 cm akryl na płótnie

Czy istnieje możliwość zbliżenia bez bliskości. Dzisiaj na falach radiowych temat przetacza się przeze mnie jak tsunami.
Posmakowałem przez pięć dni atmosfery biura. Pracowałem na freelancie. Zastępstwo miałem.
Być między ludźmi czuć ich oddechy i ciepło a także widzieć ich starania i pragnienia to stanowi że i ja chcę pragnąć i się starać. Jakie to proste. Powłóczę wzrokiem za nimi i już wiem jak mi do nich daleko.
Daleko mi z jednego dworca na drugi. Całe pięć dni mi daleko. Do Powiśla i po mleko. Zdaje się zrobiło się przejrzyściej. Okna u Basi w pokoju umyłem.
   Ludzie ocierają się o siebie, wysypują, są narażeni na bliskość. Czy się nie boją. Otóż wygląda że nie, są jeszcze otuleni szczelnie nie to co zaraz. Zaraz lato. A latem bliskość występuje niechcący. Latem bliskość jest podatna na wiatr i na słońce. Tymczasem zatrzymują mnie zaspani ludzie. Pochłaniam ich i robię zdjęcia. Jadą do pracy z kierunku Pruszków. Przycisnęli głowy do okien Skaemki, otuleni we własny sen, czy drzemkę. Na słońcu jak koty.

czwartek, 13 lutego 2014

Plotka o miłości


akryl na papierze 25X23 cm

Jestem zgubiony gdyż ona mieszka obok mnie a ja widuje ją codziennie. Również codziennie kilka razy mam fantazję na jej temat. Życie tryska ze mnie. Szlus. Nie potrafię oderwać od niej wzroku zwłaszcza jak się przygotowuje. Dziś ubrała biały pas do pończoch. Chciałbym tam zawisnąć i skończyć swój marny żywot Ostatnie tchnienie oddać w jej łono. Już nie potrafię żyć, myślę tylko o niej. Czy każda kobieta była by dla mnie taką obsesją.
Dlaczego jej łazienka jest na wprost moich oczu.

Od kiedy zamieszkała chciałem być poetą. Napisałem nawet wiersz o niej

Zbliżał się koniec świata
Środek lipca, temperatura duża
zapierała dech
jeśli jeszcze na coś czekałem
to na placki ziemiaczane
Które mieliśmy zjeść razem
Dziś o godzinie 19

W tym wierszu chciałem pokazać że perspektywa końca świata jest mniej ważna od spotkania z nią. O już się ubrała i zaraz wyjdzie. Już słyszę jej buty. Ostatnio nosi takie kozaczki lekko za kostkę z wystającym futerkiem. Jej futerkiem. Znów mi ciepło. Jak ona pachnie, jej zapach długo unosi się na klatce. To nuty  świeżo wypranej pościeli w której bym mógł zginąć, fiołki i lawenda. Jest jeszcze jedna tajemnicza nuta którą zachowam dla siebie, podzielenie się nią powoduje we mnie słabość. Pragnę położyć się na jej piersiach i liczyć oddechy.

Każda kobieta, każde ramiona i dekolty przypominają mi o niej. O jej ramionach, dekolcie. Jej ustach. Mnie już nie ma. Przebiegam przez życie tylko po to aby ją spotkać. Czasem zatrzymam się w pół kroku aby zwrócić i znowu gdzie iść nie wiem. Dzień jest stracony gdy jej nie widzę.

Wiem że zajmuje się pracą biurową. Zdaje się projektuje domy czy coś Często widzę ją w niebieskiej sukience jak pochyla się nad maszyną do pisania. Nie wiem dlaczego myślę że ona pisze na maszynie, być może ma to związek z moim cichymi ambicjami aby być poetą. Na chwile odwraca wzrok w moją stronę jest trochę onieśmielona ale i uważna. Ma czułość wiem że ma na sobie ten biały pas do pończoch. Jej piersi muszą być słodsze od czereśni. Nie potrafię oderwać myśli od nich, nawet nie próbuję. Łapię się że rozmawiam z sobą. Chyba ze mną coraz gorzej.
Wysycham. Teraz wiem że jest to bieg do niej. Ta prędkość sprawia że życie przestaje mieć dla mnie jakikolwiek ciężar. Coraz gorzej mi z tym. Biały pas do pończoch. Jej łono jest takie gęste od moich myśli. Nie potrafię się niczym skupić. Zabijam się filmami klasy B. Dlaczego jej obraz tak mnie prześladuje czyżbym był uzależniony. A jeśli jestem nałogowcem i nie ma dla mnie ratunku. Mój Boże kim ja jestem. Czy te pętelki na których ma zapiąć pończochy to stryczki które na mnie czekają. Mam zdjęcia różnych kobiet ale w każdej ją tylko widzę. Czekam na miłość i pragnę jej.

wtorek, 11 lutego 2014

Myślałem że mam poskładać rower a Ty będziesz nim jeździła.




Kiedyś w piątek odpoczywałem po podciąganiu na drążku. Myślałem że mam poskładać rower a Ty będziesz nim jeździła. Myślałem o siedzeniu, ramie, kierownicy. Dzwonku, najmniej o łańcuchu, bardziej o osłonie. O Twoich łydkach kolorowych rajstopach. Twojej zwiewności, włosach, szyji, piersiach poruszających się na trzecim biegu. Musiałem skończyć myśli bo nabrzmiewałem. Tymczasem od strony ogrodu do kuchni wpadało odbite światło od białej ogromnej ściany salonu szkoleniowego opla, napełniało równomiernie całą kuchnie. Dopijałem kawę z kardamonem. Myślałem jak to będzie kiedy skończy się już wszystko. Kiedy się położę i krew zacznie odpływać do miejsca z którego nadpłynęła. Zobaczę zapewne to dziwne światło przede mną o którym słyszałem od czasu do czasu. To ciepło mnie ogłuszy i uniesie na drugą stronę. Jakże byłem szczęśliwy tą perspektywą. Do płuc nabrałem więcej powietrza. Ryba wyskoczyła z morza, kim jestem. Moje ciało po zimie odrętwiałe z powodu mniejszej aktywności czujne na gęsią skórkę. Szukałem wzruszenia w zasięgu ręki potrafiłem je sztucznie wywołać. Zaprzeczyć pustce. Groziło mi poważne odwodnienie. Ziemia oddychała już zapowiedzią rodzenia. Sądzę że nadchodził czas zmian. Namiętnością którym oddawałem się dzień po dniu. Namiętnością zmian.