akryl na papierze 25X23 cm
Jestem zgubiony gdyż ona mieszka obok mnie a ja widuje ją
codziennie. Również codziennie kilka razy mam fantazję na jej temat. Życie
tryska ze mnie. Szlus. Nie potrafię oderwać od niej wzroku zwłaszcza jak się przygotowuje.
Dziś ubrała biały pas do pończoch. Chciałbym tam zawisnąć i skończyć swój marny
żywot Ostatnie tchnienie oddać w jej łono. Już nie potrafię żyć, myślę tylko o
niej. Czy każda kobieta była by dla mnie taką obsesją.
Dlaczego jej łazienka jest na wprost moich
oczu.
Od kiedy zamieszkała chciałem być poetą. Napisałem
nawet wiersz o niej
Zbliżał się koniec świata
Środek lipca, temperatura duża
zapierała dech
jeśli jeszcze na coś czekałem
to na placki ziemiaczane
Które mieliśmy zjeść razem
Dziś o godzinie 19
W tym wierszu chciałem pokazać że perspektywa
końca świata jest mniej ważna od spotkania z nią. O już się ubrała i zaraz
wyjdzie. Już słyszę jej buty. Ostatnio nosi takie kozaczki lekko za kostkę z
wystającym futerkiem. Jej futerkiem. Znów mi ciepło. Jak ona pachnie, jej
zapach długo unosi się na klatce. To nuty
świeżo wypranej pościeli w której bym mógł zginąć, fiołki i lawenda. Jest
jeszcze jedna tajemnicza nuta którą zachowam dla siebie, podzielenie się nią
powoduje we mnie słabość. Pragnę położyć się na jej piersiach i liczyć oddechy.
Każda kobieta, każde ramiona i dekolty
przypominają mi o niej. O jej ramionach, dekolcie. Jej ustach. Mnie już nie ma.
Przebiegam przez życie tylko po to aby ją spotkać. Czasem zatrzymam się w pół
kroku aby zwrócić i znowu gdzie iść nie wiem. Dzień jest stracony gdy jej nie
widzę.
Wiem że zajmuje się pracą biurową. Zdaje
się projektuje domy czy coś Często widzę ją w niebieskiej sukience jak
pochyla się nad maszyną do pisania. Nie wiem dlaczego myślę że ona pisze na
maszynie, być może ma to związek z moim cichymi ambicjami aby być poetą. Na
chwile odwraca wzrok w moją stronę jest trochę onieśmielona ale i uważna. Ma
czułość wiem że ma na sobie ten biały pas do pończoch. Jej piersi muszą być
słodsze od czereśni. Nie potrafię oderwać myśli od nich, nawet nie próbuję. Łapię
się że rozmawiam z sobą. Chyba ze mną coraz gorzej.
Wysycham. Teraz wiem że jest to bieg do niej.
Ta prędkość sprawia że życie przestaje mieć dla mnie jakikolwiek ciężar. Coraz
gorzej mi z tym. Biały pas do pończoch. Jej łono jest takie gęste od moich
myśli. Nie potrafię się niczym skupić. Zabijam się filmami klasy B. Dlaczego
jej obraz tak mnie prześladuje czyżbym był uzależniony. A jeśli jestem
nałogowcem i nie ma dla mnie ratunku. Mój Boże kim ja jestem. Czy te pętelki na
których ma zapiąć pończochy to stryczki które na mnie czekają. Mam zdjęcia
różnych kobiet ale w każdej ją tylko widzę. Czekam na miłość i pragnę jej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz