czwartek, 25 kwietnia 2013

Pali się moja panno




Moja Panno czy pamiętasz jak pierwszy raz cię zgasiłem,
Pamiętasz jak rozpaliłem na nowo aby ponownie móc zgasić i chłodzić ten raj który otworzyłaś przede mną ufnie że wszystko się ułoży, że będziemy mieli wspaniałą rodzinę i to nas obroni przed światem.
Moja Panno to się prawie udało nie traćmy wiary ja cały czas płonę, twój ogień zgaszę z każdej odległości. Reszta się nie liczy, Ci tchórze, to mali ludzie boją się stracić parę nieswoich groszy i chcą mieć spokój. Musisz to zrozumieć.
Jeśli zaczniesz myśleć że coś z nami nie tak przegramy, zostawiamy ten wóz pełen gnoju ludziom wrażliwym na porządek oraz uczciwość a także przede wszystkim odważnym. 


wtorek, 23 kwietnia 2013

Molo


olej na płótnie 50X40

A nad molem niespieszne grupy ku sobie lgnące, dziewczyny ze Sparty wyzywające chłopaków i panowie tatusiowie wędkarze. Bardziej trzymający się kija niż połowu. Tacy niemrawi i leniwi, liczą na szczęście które nie będzie ich wiele kosztowało i tylko w dalekim powidoku da namiastkę czegoś. Brzuchy wystawione w stronę zachodzącego już słońca. Biegną kocury. Pustka której nie da się znieść, trzeba się nią podzielić, najlepiej z kimś przypadkowym, a jeszcze lepiej bezradnym na pomyje które można wylać od siebie haustem zamaszystym.
Rude lasy o tej porze przypominały o wydarzeniach minionych, gdzieś tam w zasięgu wzroku Tresta… ponad tymi upiornymi mordami, Jezu co się ze mną dzieje czyżbym zaczynał nienawidzić siebie, jeśli już nie widzę w ludziach ludzi.
Like, like. Ciężko mi się maluje w ostatnich dniach, powalony i jakby odległy od życia, ten styk który potrafił mnie rozpalić i zapłonąć, nabrzmiał od czerni sadzy.
Czyżbym stracił busolę i zamiast cieszyć się wiosną i zaprogramować się pozytywnie, czyżbym chciał sobie przeszkodzić, to bez celowe.
Droga gdzie, tak jak molo w wodę do absolutu.
Absolutu wody. Teraz nabrzmiałej od stopionego śniegu. Liczyłem, że ta wielka woda oddzieli mnie od  spraw w które jestem uwikłany odkąd mieszkam w willi Przygodzince. Przyroda nie zajmuje się jednak małymi sprawami i potyczkami. Przyroda nie napisze uchwały o menelach z piwnicy…


poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Capitan Crow

Capitan Crow 60X65 olej na płycie pliśniowej
Dziś o bohaterstwie, o tym że kiedyś pracowałem w pewnej agencji która reklamowała gazetki dla dzieci od 5 lat i dodawała im małe zabawki, przywoziłem Basi ten szmelc który nudził się zaraz po po odfoliowaniu. Agencja mieściła się w spleśniałej willi i jak to się mówi kreacją dowodził największy cwaniaczek, kierowca taki którego wszyscy lubili swój chłop powiedział kiedyś że on przytula kasę za prawa autorskie, że zawoził mu kiedyś taką fakturę. Wtedy wyświetliło mi się dlaczego te projekty powstają na tak zwanych burzach mózgu i tak często przechodzą z rąk do rąk, aby ewentualny autor nie upominał się o swoje. Postanowiłem rzucić w pizdu ten chłam i nazajutrz już byłem wolny od tego syfu.
Jednak to wesołe towarzystwo co by nie mówić, z nudów wymyślaliśmy różne reklamy własnej agencji. Pomyślałem że gdyby na citylajcie przed agencją umieścić coś wysoko napisane małymi literami w stylu czujesz jak to jest być dumnym i wyprostowanym, aby gość wchodząc do agencji prężył się na palcach. A z drugiej strony gdy będzie wychodził napisać coś nisko małymi literami aby musiał się konkretnie zgiąć, a teraz jak się czujesz, to zabawna ilustracja dymania klienta przez agencję rozśmieszała mnie jeszcze przez długi czas ale teraz wracam do kapitana Wrony i jego bohaterstwa, otóż od czasu do czasu żeby nie powiedzieć codziennie chodziliśmy na obiady do stołówki dla pracowników lotu. Mieliśmy blisko na Okęcie. Mieli przyzwoite ceny i równie dobre obiady, tam też jadał kapitan Wrona. Zawsze chciałem jeść to co on aby choć na chwilę poczuć się jak orzeł, ale było trudno ponieważ on zwykle jadał później, a gdy chciałem zamówić to co on wczoraj to primo to już nie to samo a secundo menu dnia następnego było inne. Zostało mi złapać wzrokiem jakiegoś innego pilota i pomyśleć, że pewnie nie chce się ujawnić. Zatem ilekroć nabierałem na widelec, schabowego czy łososia rozglądałem się czy go zobaczę, prawdziwego bohatera, nie jakiegoś frajera, od włażenia w dupę jakich pełno w reklamie ale prawdziwego orła przestworzy kapitana Wronę. Umundurowanego postawnego i przyjemnego mężczyznę który potrafił jednym swoim przejściem rozmiękczyć kolana każdej kobiecie.
Wracając do domu opowiedziałem o wszystkim Karince, że Kapitan Wrona to ktoś i chciałbym poczuć się jak on. Co wówczas robi moja ukochana żona. Kupuje mi górną część munduru, ale marynarki wojennej gdyż tylko taki był na allegro. Więc nawet gdybym bardzo chciał być kapitanem to ten mundur mnie do niego nie upodobni. Zmokła kura ma kluski, a orzeł przestworzy schabowego tak dużego że aż oczy wychodzą, tak to wygląda na dziś. 


niedziela, 14 kwietnia 2013

April


Kwiecień w Polsce powinien nazywać się tak jak w korporacyjnych darmowych kalendarzach. Ten film przeszył mnie nieco obok polskiego łokcia, czy ja jestem Polakiem i czy gdybym był Niemcem czy Ukraińcem, te konie i furmanki, te kufle piwa, ten zaścianek i małostkowość, ta wieś, to spalenie, te kości, czaszki, macewy, czy to wszystko wtedy by.
Za stołem siedziała kobieta w wieku 34 lat wtedy ja zagadnąłem tak jak oczekiwała, była tylko odrobinę bardziej puszysta ale nie na dyle aby nie uwzględniały jej sklepy typu Mango czy coś. Już fanatyzm rozlał się jak siki i jego odór chlasnął mnie w nozdrza. Interesowała się historią i małym jej wycinkiem. I z właściwością fanatycznych ludzi czekała na swoją kwestię, cokolwiek teraz zagadnę stanę się ofiarą, a więc po pierwsze ona, że historia inaczej się skończyła. Ja że inaczej też zaczęła. Ona że kłamstwo, ja że sztuka, ona Gdzie prawo, uczciwość artysty, Ja zaś dziwnie się czuję i właściwie nie wiem co mam myśleć bo to trochę taka Antygona, wieś i ktoś zwozi macewy na swoje pole, później wszystko się pali, a głównie bohaterowie odnajdują u swojego dziadka w domu straszliwą prawdę którą nie da się znieść. Po czym jeden z nich zostaje ukrzyżowany. A drugi wraca do ameryki i zawiadamia świat o tym polu. Myślę o tym podnosząc wzrok ku niebu ostrożnie przez rozdrganą tkankę chmur omijam pierwszy napotkany samolot. Jestem potwornie przemęczony tą zimą, kwietniem i wyschniętą trawą, nawet nie chcę myśleć o psim gównie  na naszym ogrodzie bo szlag mnie trafia. A to przecież takie małe miki.


piątek, 12 kwietnia 2013

Spring felt the blood

olej na płótnie 50X70 cm

Pogoda nadciąga. Pani wiosna poczuła krew, już wzięła się do pracy i dzwoni gdzie trzeba, zastanawia się. Czasy prosperityy minęły a i młodość radość i siły schodzą, trudno się z tym pogodzić, człowiek poddany naturze umiera. Tak było jest i będzie.  Nie ma co zgrzytać zębami. Pogoda nadciąga.



wracam do sztuki


untitled 90X130 cm olej, akryl i pisak permanentny na płótnie

Malarz senior, junior czy starzysta czyli przygoda ze sztuką ciąg dalszy.
Ha, ha i wystrychnąłem na dutka 450 osób, 300 czy ilu mam tam znajomych, trudno odgadnąć, ale zostałem malarzem, dla tych znajomych których nie znam.
Wracam do pędzla i przyznaję się że cały czas go trzymałem mocno. Ale przepraszam tych swoich znajomych którzy potraktowali tą deklarację zbyt poważnie, bardziej chciałem zwrócić uwagę na siebie jako artysta, nic więcej, artysta żyje dzięki cudzej uwadze, dzięki jej czułym oczom, dzięki lokom…
Jest mi przykro, ale mam nadzieję iż Ci którzy mnie znają uznają rzecz za pewną zgrywę, za potrzebę paliwa, tak niezbędną artyście przy wiośnie.
Bowiem blisko malarz jest natury i mocno dotyka go zimno,
Nie powinien malarz mówić o rzeczach niehigienicznych, lecz właśnie o pogodzie, o tym że zima idzie w pizdu i to jest wspaniałe. Zima to drobna cwaniara, która ostatnio zaczęła się ślizgać na swoim gównie. Teraz topnieje na naszych oczach w ogródku ostatnia kupa po iglo. Idzie słońce. Jeb, jeb, dzyń gruchnęło, Gałuszka w samym centrum, i to kto, kto go wziął. Z kim on teraz, mój boże. Chyba nie z tymi przeciwko którym był, ojej może on kuty.  Ile on teraz wart, już i wyliczają  koledzy z reklamy że kilka tysiączków w obcej walucie chyba będzie, tyle co senior. Dokładnie tyle. To i sami zaczynają. 
Może zamiast reklamować maść na hemoroidy, może malować ...
Jak już poszło, no to  już teraz pójdzie, jak to wczoraj mi powiedział pewien sympatyk. Oto mam kolejne zamówienie, już czuję się na wiosnę prawdziwym malarzem, jeszcze mnie technika trochę przerasta, ciągle ten olej, ciągle długo schnie i tytłam się w nim gubiąc świeżość, jednak to technika wielkich mistrzów
A więc jeśli chciałbym nim kiedyś zostać to musiałbym zacząć od laserunków,
Jako ten junior czy regural, a może i senior ktoż zgadnie….

óżdżyć. Wniosek taki że teraz jest wiosna i Edward Shape.
PS. Kiedyś narysowałem taki rysunek, facet mówi pocałujcie mnie wszyscy w dupę, Basia spytała kto to jest. Odpowiedziałem jej że Julian Tuwim.
To ten co napisał wiersz o lokomotywie stoi i sapie? Tak Basiu ten sam.