wtorek, 23 kwietnia 2013

Molo


olej na płótnie 50X40

A nad molem niespieszne grupy ku sobie lgnące, dziewczyny ze Sparty wyzywające chłopaków i panowie tatusiowie wędkarze. Bardziej trzymający się kija niż połowu. Tacy niemrawi i leniwi, liczą na szczęście które nie będzie ich wiele kosztowało i tylko w dalekim powidoku da namiastkę czegoś. Brzuchy wystawione w stronę zachodzącego już słońca. Biegną kocury. Pustka której nie da się znieść, trzeba się nią podzielić, najlepiej z kimś przypadkowym, a jeszcze lepiej bezradnym na pomyje które można wylać od siebie haustem zamaszystym.
Rude lasy o tej porze przypominały o wydarzeniach minionych, gdzieś tam w zasięgu wzroku Tresta… ponad tymi upiornymi mordami, Jezu co się ze mną dzieje czyżbym zaczynał nienawidzić siebie, jeśli już nie widzę w ludziach ludzi.
Like, like. Ciężko mi się maluje w ostatnich dniach, powalony i jakby odległy od życia, ten styk który potrafił mnie rozpalić i zapłonąć, nabrzmiał od czerni sadzy.
Czyżbym stracił busolę i zamiast cieszyć się wiosną i zaprogramować się pozytywnie, czyżbym chciał sobie przeszkodzić, to bez celowe.
Droga gdzie, tak jak molo w wodę do absolutu.
Absolutu wody. Teraz nabrzmiałej od stopionego śniegu. Liczyłem, że ta wielka woda oddzieli mnie od  spraw w które jestem uwikłany odkąd mieszkam w willi Przygodzince. Przyroda nie zajmuje się jednak małymi sprawami i potyczkami. Przyroda nie napisze uchwały o menelach z piwnicy…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz