poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Capitan Crow

Capitan Crow 60X65 olej na płycie pliśniowej
Dziś o bohaterstwie, o tym że kiedyś pracowałem w pewnej agencji która reklamowała gazetki dla dzieci od 5 lat i dodawała im małe zabawki, przywoziłem Basi ten szmelc który nudził się zaraz po po odfoliowaniu. Agencja mieściła się w spleśniałej willi i jak to się mówi kreacją dowodził największy cwaniaczek, kierowca taki którego wszyscy lubili swój chłop powiedział kiedyś że on przytula kasę za prawa autorskie, że zawoził mu kiedyś taką fakturę. Wtedy wyświetliło mi się dlaczego te projekty powstają na tak zwanych burzach mózgu i tak często przechodzą z rąk do rąk, aby ewentualny autor nie upominał się o swoje. Postanowiłem rzucić w pizdu ten chłam i nazajutrz już byłem wolny od tego syfu.
Jednak to wesołe towarzystwo co by nie mówić, z nudów wymyślaliśmy różne reklamy własnej agencji. Pomyślałem że gdyby na citylajcie przed agencją umieścić coś wysoko napisane małymi literami w stylu czujesz jak to jest być dumnym i wyprostowanym, aby gość wchodząc do agencji prężył się na palcach. A z drugiej strony gdy będzie wychodził napisać coś nisko małymi literami aby musiał się konkretnie zgiąć, a teraz jak się czujesz, to zabawna ilustracja dymania klienta przez agencję rozśmieszała mnie jeszcze przez długi czas ale teraz wracam do kapitana Wrony i jego bohaterstwa, otóż od czasu do czasu żeby nie powiedzieć codziennie chodziliśmy na obiady do stołówki dla pracowników lotu. Mieliśmy blisko na Okęcie. Mieli przyzwoite ceny i równie dobre obiady, tam też jadał kapitan Wrona. Zawsze chciałem jeść to co on aby choć na chwilę poczuć się jak orzeł, ale było trudno ponieważ on zwykle jadał później, a gdy chciałem zamówić to co on wczoraj to primo to już nie to samo a secundo menu dnia następnego było inne. Zostało mi złapać wzrokiem jakiegoś innego pilota i pomyśleć, że pewnie nie chce się ujawnić. Zatem ilekroć nabierałem na widelec, schabowego czy łososia rozglądałem się czy go zobaczę, prawdziwego bohatera, nie jakiegoś frajera, od włażenia w dupę jakich pełno w reklamie ale prawdziwego orła przestworzy kapitana Wronę. Umundurowanego postawnego i przyjemnego mężczyznę który potrafił jednym swoim przejściem rozmiękczyć kolana każdej kobiecie.
Wracając do domu opowiedziałem o wszystkim Karince, że Kapitan Wrona to ktoś i chciałbym poczuć się jak on. Co wówczas robi moja ukochana żona. Kupuje mi górną część munduru, ale marynarki wojennej gdyż tylko taki był na allegro. Więc nawet gdybym bardzo chciał być kapitanem to ten mundur mnie do niego nie upodobni. Zmokła kura ma kluski, a orzeł przestworzy schabowego tak dużego że aż oczy wychodzą, tak to wygląda na dziś. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz