wtorek, 12 marca 2024


Ach jak długa przerwa od pisania, czy prawdą jest że z rozciętym palcem niepodobna pisać z efektem. Powolność sama sobie przeczy wkracza w przerwy między, staje się medytacyjna. Łatwo przenieść się na szum pola w stronę Stanisławowa, jego gwałtowność na gładkiej przyrodzie zapowiada letni kocioł. Tam na górze słusznie nazwanej krzyżową, bazaltowej jest bardzo ciepło od strony południa. Bowiem skała skąpo przykryta trawą i darniną co i rusz odsłaniała grzbiet czarny. Nagrzewa się i wolno oddaje. To wspaniałe uczucie targnąć się na plecy odganiając od mrówek. Wiernych czyścicieli. 

Od  strony lasu szła wilgoć a wierz góry był wciąż ciepły do końca ostatniej jasności i tak aż do połowy września. Wszyscy wzięliśmy się z tej góry pięciu nas braci. Każdy jakby z innego miejsca innej jej części. Ja zapewne z tej części marzycielskiej i jasnej, no bo to ten malarz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz