25X30 cm / akryl na płótnie
Django is going to Candyland aby oswobodzić
Brunhildę i pomścić przyjaciela no i zrobić im przerót. Sprawić aby jeden
człowiek na dziesięć tysięcy stał się powszedni. Jakże piękny jest człowiek o
czarnej skórze na białym. Wbrew czasom o których opowiada. Które zawarte są w
zdaniu wypowiedzianym w małym miasteczku po drodze Django. – Czarnuch jedzie
wierzchem. Tak było. Ale to nie ważne
ważna jest miłość i legenda oraz ogólny przewrót. Powietrze wolność i dynamit.
O tym jest ten film. Tarantina który to obejrzeliśmy wspólnie z Karinką
wczorajszego wieczoru. Ponieważ widziałem go drugi raz i uważam za dzieło,
podochodziłem do Yamachy ślubnej Piano Krano za każdym razem jak szykowała się
jatka. Mając na względzie spokojny sen Basi. Jednak to odbierało napięcie i
widowiskowość co miała mi za złe Karinka. -Jak oglądać to oglądać do końca.
Zaordynowała i już przestałem kręcić gałkę od wieży. W sam raz na jatce
finałowej, kończącej film. Teraz od rana rozpamiętuję tą scenę kiedy Diango
powstaje z popiołów po dynamicie wystrzelonym z ręki Tarantina. Jak obmywa
sobie twarz aby na powrót stał się czarny. Gdyż po wybuchu zapylił się. Jak
podchodzi do konia, wyprzęga go, zdejmuje uprzęż, łapie się tylko białej grzywy
białego konia. Wskakuje, podjeżdża jeszcze na chwilkę do klatki z
uwięzionymi kolegami. –
- Dajcie ten dynamit. Rzuca. Tamci z
respektem. Django wolny i swobodny jak z reklamy. Patrz na mnie a teraz popatrz
na niego . Wskakuje na konia i pędzi do Candyland ocalić miłość do Brunhildy.
Piękna bajka ten film. Obraz właśnie o tym. Po dwóch i półgodzinie można to
łatwo zrozumieć. Oczywiście ma formę szkicową przetartą, trochę taki malarski
szablon bym powiedział. Odwołuje się do doświadczeń krakowskich kolorystów z
początku stulecia ubiegłego. Do Tuymansa czy Richtera, gdyż oni jako pierwsi wprowadzili tą dosłowność
fotografii, nie tak jak Degas, czy Leonardo da Vinci, tak współcześnie
dokumentalnie. Piersią ją zaadoptowali na malarstwo. Oni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz