wtorek, 1 lipca 2014

dance nad Sulejowem


Zaczynają się wakacje dla nas bez Basi. Sprawy nabrały tępa i przyspieszyły. Jej obecność spowolniła by je. Jest szczęśliwa. Początek lata miał być huczny tego roku. Nieco szalony na wiatr i z nutką studenckiej beztroski na plaży. Zatem wskoczyliśmy do auta i poszybowali do serdecznych przyjaciół nie boję się tego słowa. Do Magdy i Rysia. Nad zalew Sulejowski. Gdzie Rysiu sędziował zawody surferów i na tą okoliczność pospieszyliśmy zwabieni zapachem pstrąga wędzonego przez cztery godziny w niskiej temperaturze drzewem klonowym. Cytrynowa nuta w smaku hej przygodo. Przygoda jest beztroska przygoda boska. No i my takiej przygody szukaliśmy. Siedzimy zatem przy ognisku, te diabły i my, iskrzy i przyjemne nas rozkłada, gęstość czasu traci swoją grawitację. Zwycięża ziemia. Halo ziemia. Siedzimy a Pola pies Magdy bawi się  obok. To suczka. Jest pięknie zbudowana i można patrzyć na nią z przyjemnością porównywalną do patrzenia na pięknie zbudowane ciała kobiet jednak bez erotycznego napięcia. Za jakiś czas podchodzi do niej jedna z tych kobiet o której nie da się powiedzieć nic więcej ponad młodość witalność i przygodę. Radośnie pochyla się nad pyszczkiem psa całuje i od góry. Ja byłem na krawędzi ławki. Na krawędzi jej oczu więc wyginam szyję jak Pola i do góry się wystawiam w dziubek. Jakbym też tak chciał.
Jakże ubawiło to Karinkę. Jak szeroko się otworzyła w śmieniu. Później pojawiła się inna młoda kobieta o której można powiedzieć że jej koniak nie był zły. Był piorunujący. Wytelepał z nas resztki azymutu a sprawy wymknęły się spod kontroli. Jednak potrzebowaliśmy wstrząsu. Nasza nowa sytuacja stała się pociągającym wybrykiem.
Dzień właśnie się skończył i domagał się puenty. Nadeszła wraz z Polą i brakującym mięsem na grillu. Mężczyźni zgromadzili się jedną masę nagich torsów. Zapomnieli o swoich grillach. Napinając się i pojedynkując na ręce. Czy zepchnąć z odwróconej do góry nogami deski surfingowej. Wtedy nadeszła puenta pośród wesołości powszechnej uponiała się o mięso z grilla.
-       Czyj to pies syknął jeden z nagich torsów. Skonfundowany i głodny. – Czyj to pies powtórzył.
-       - Mój a co. Magda lekko musnęła go oczyma jakby nie był wart uwagi. Zauważyłem wtedy jak radzi sobie z facetami. Jak korzysta ze swoich atutów i pozycji wypracowanej przez kilka pokoleń. Jej sposób jest taki aby nie stawać na linii.. Zajmuje pozycję nieco wyższą i z boku na wszelki wypadek wtedy komfort dystansu sprawia że konfrontacja staje się zbędana. Jak porysowana płyta winylowa
- Zjadł mi mięso z grilla wyrzuca ogolony nagi tors z daszkiem na głowie i krótko przystrzyżonymi włosami na karku. Zawiedziony że nie dojdzie do konfrontacji.
-       Trzeba było pilnować grilla. Magda wyjaśnia w naszą stronę.
-       Za moment nagi tors mówi.
-       To psa sędziego. Fonetycznie zgubił szyk, przypuszczam był już jak i my rozwalony procentami. Nic bym nie mówił wtedy gdybym wiedział że to pies sędziego. Poczucie dnia zakończonego peuntą jest ważne na początek lata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz