29,7X42 cm akryl na papierze
Kiedy przyjechałem do Warszawy w 2000
roku wokół pałacu kultury kwitły budki z wietnamskim jedzeniem i peepshowy.
Rzecz niespotykana u mnie na wsi w Sichowie. Wszedłem do jednej z nich zaintrygowany.
Na paździeżowej ścianie poprzyczepiane były kobiety z playboya, to niemożliwe
aby tam pracowały. Musiałem być trochę naiwny i głupi aby zadać to pytanie ale
je zadałem.
- Czy te Panie tu pracują. Panu się nie spodobało.
- Te Panie nie ale też kobiety.
- Aha rozumiem, tępo rzuciłem chyba nie w kompozycji.
– Dziękuję do widzenia.
Kiedy wychodziłem zażenowany własną postawą,
usłyszałem głośne
pierdnięcie. Pan dał po zwierzęcemu wyraz niezadowolenia, szkoda było słów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz