21X42 papier kredowy
Namiętność soboty rozłożyła się nad brzegiem włochowskiego jeziorka. Nad świeżo wyremontowanym nasypem. Nieprzytomny chłopak nie mógł
wstać, stał nad nim drugi i go cucił bijąc po twarzy. Obok nich młoda
dziewczyna nie z domów komunalnych. Była ubrana jak z drogiego butiku.
Przeszliśmy obok i zatrzymali się na placu zabaw. Za jakieś 20 minut ten
nieprzytomny przyszedł tam ławkę obok. Palił elektronicznego papierosa i
słuchał muzyki na telefonie. Nie mógł dojść do siebie, miał jakieś 21 lat, a
papieros go jeszcze bardziej rozkołysał. Jednak wstał i poszedł przed siebie,
rozmawiał, że ktoś go znieważył. Obojętnie za nim spojrzałem i poszliśmy szukać
innego zejścia nad jeziorka bo Basia chciała zamoczyć nogi. Zajęło nam to małą
chwilkę ale znaleźliśmy pech, że nieopodal innej ławki na której siedziała już
cała trójka z tego brzegu. Karinka z Basią już leżały na nasypie przyjechały
wcześniej rowerami a ja piłowalem za nimi na pieszo. Byłem już blisko.
Towarzystwo wstało z ławki, dziewczyna krzyczy, Basia oczy w słup, Karinka
próbuje odwrócić jej uwagę, ja stoję już blisko ale wryty. Ten agresywny
bardziej trzeźwy zaczyna maskarę, kopną tego drugiego w głowę, wyprowadził cios
ręką, dał mu z główki, zaczyna lać się krew, szykuje się rzeź. Sparaliżowany
podchodzę dwa kroki w tamtą stronę, dziewczyna krzyczy. Jakaś kobieta
nadchodząca z tamtej strony wyciąga telefon i dzwoni na policję. Mija mnie
facet z psem, tamci przystanęli na chwilę. Facet z psem wrócił, miał cygaro w
ustach, niespiesznie podszedł do tego agresywniejszego i psiknął mu w
twarz konkretną chmurę, tamten zagasł. Głowa zawisła bezwładnie, wytrząsał się
nią jakby nie mógł uwierzyć w to co się stało. Tamci w szoku, dziewczyna
mamrotneła coś w stylu ..o co kamon . Facet z cygarem nie odszedł jeszcze za
daleko i lekko na pięcie wrócił jakby wytłumaczyć się do końca, podszedł do
tego drugiego i psiknął mu pół chmury w twarz. Bez słów że teraz już nie ma
niedomówień. Powiedział czego chce tutaj wieczorem na spacerze z żoną i psem. Powiedział
dwoma psiknięciami bez ornamentów, krótko i na temat jak policjant. Odwrócił
się na pięcie odszedł. Każdy jego gest mówił tak trzeba było. Wracam za nim, za
cygarem. Boże jaki bohater, podchodzę nieśmiało, chyba nie psiknie. - Ale jest
Pan odważny, sam nie wiedziałem co
zrobić. Co to było? Zagaduję ale widzę, że go to dużo kosztowało, że się
jeszcze telepie - To gaz pieprzowy wyjmuje cygaro z ust. - na psy bez smyczy. Uprzejmie się uśmiecha,
pełen szyk, - Ależ ma Pan zimną krew, załatwił go Pan nie wyjmując cygara z
ust. Kontynuuję aby nie zbyt krótko ale i nie za długo zatrzymać takiego
gościa. Nie zatrzymuję rzucam. Facet rzuca na pożegnanie, że w sklepie za 30 zł taki gaz i że trzy cztery
godziny zleci im szybciutko i krzywdy to nikomu nie robi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz