wtorek, 23 lipca 2013

W Tate po staremu.



spirit of Paul Gauguin olej na płótnie 40X50 cm


Tłumy walą, jak do Częstochowy, tu lodzik, tu orzeszki a tu muzyka na żywo. Zanim doszliśmy mieliśmy sporo wrażeń. W tym tłumie nie dało się przeciskać z dziećmi i oglądać, stało się tak że obrazy stają się coraz bardziej absurdalne w tym strumieniu. … zniknęły trzy poprzednie Bacony, pojawiły się dwa nowe, zwłaszcza ten ogród jakiś ciekawy, dużej klasy kolor mniam, mniam palce lizać.
 … ale inne obrazy jakieś inne, ze szkła metalu, z drewna, coś wystaje ponad, coś drapie, coś piecze, wymioty, i różne takie, wszystko ma sens, na koniec nikt już nie wie czy ta maszyna z podnośnikiem. Która w oddzielonej taśmą sali zmienia ekspozycję. Czy to też jest tym co to nie oddzielone taśmą, czy z tego strumienia z lodzikiem, prażonymi orzeszkami i muzyką na żywo, nawet jakiś Japończyk zapodał fujarki z drewna naśladujące jakieś ptaszki, a więc i ptaszki w tym strumieniu ludzi. W którym i ja jestem. Takoż i ja brnę. Jem, brnę i zamieniam się w prosię. Turek, raz, później jeszcze dwa, czy trzy z ciekawości, indyjskie jedzenie ze dwa razy, angielskie ze trzy, i już zupełnie na koniec marokańskie ale tylko tyci, tyci. Przekąski można by rzec. Och mógłbym przejeść całe wakacje i nie zwracać. Wakacyjny strumień. Bum, bum. Wakacje, wakacje i po wakacjach.
W Garażu terpentyna wyschła, w lato szybciej wszystko wysycha…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz