środa, 13 listopada 2013

dziewczyna z końca lata


Co przyniesie nowy dzień. Umówiliśmy się że jak tylko Maja będzie w pobliżu to zadzwoni pół godziny wcześniej aby mogła odebrać obraz. Obraz dla swojej Cherardine myślę, że fajnie widzieć ludzi szczęśliwych.
Jeszcze fajniej malować. Obejmują się gdzieś w tropikalnych stronach a w tle dwójka tenisistów on i ona, tak miało być gdyż ta para kocha również tenis. Widać to po użylonych rękach. Też mam podobne dlatego zwróciłem na nie uwagę. Ponieważ obraz ma być prezentem na rocznicę ich znajomości, domalowałem mu napis że Playnig Since October 2012 no i kółko się zamknęło. Bardzo lubię Maję jej skórzanego mercedesa. Dwulitrową 190 moim zdaniem choć to może
i jakaś luksusowa 124 ale nie za duża zgrabna i pojemna. Wczoraj przyniosła ciastek i słodyczy z cukierni z centrum. Nie jestem pewien czy od tej kudłatej jak mówi Pan Jan. Ale wszystko jedno przecież. Boże jakie to wszystko przecukrzone, nic nie dało się zjeść Pan Jan wyczuł że jest w tym sporo sacharyny. Ale nie o to chodziło przecież takie ciastka je się raz do roku na jesień, nie darmo przed wszystkimi świętymi przed cmentarzami tzw pańską skórkę. Myślę że wczoraj mieliśmy coś takiego właśnie. W sumie nie wiedziałem że będzie to z aż takim rozmachem ale znałem Maję jeszcze z Paryża wiedziałem że w jej wydaniu będzie to coś extra. Dwa ogromne półmiski na nich. Bezy, jagodzianki, kremówki, Janopawłuwki drugie, napoleonki, i jeszcze kilka na których znała się Maja. A więc kiedy już półmiski znalazły się na stole a na nich ciastka przeróżne my z Basią ostrożnie stąpamy do większego pokoju. Coś trzeba zagadnąć nie można przecież tak od razu do stołu. A więc mówię że oczy można nakarmić najpierw takimi kolorowościami, tak tak, mówi Maja i zapytuje Basię. – Ile Basiu masz lat, ja łapię się że za nią chcę odpowiedzieć. A przecież Basia ma trochę mniej lat niż ja. – To co, nałożyć Ci jakiś kawałek ciasteczka. Maja skierowała uwagę na Basię. - Tak. Basia nieśmiało jak to ona ma w zwyczaju. - Do mnie się mówi poproszę. Pięknie i bezceremonialnie Maja dała do zrozumienia jakie obowiązują maniery. Opowiadała jeszcze historię o młodym pięcioletnim chłopczyku z jej rodziny, z którym byli na lunchu w Paryżu. Ten chłopczyk miał teraz fazę Belmondo, znał jego wszystkie filmy. Rodzice kupili mu nawet książkę napisaną przez Belmondo i wydaną dwa dni wcześniej.
Stało się więc jasne że obaj prędzej czy później wpadną na siebie i tak też się stało. Belmondo jadł obiad w tej samej restauracji. Chłopczyk oszalał, Belmondo też i pozwolił się nawet sfotografować. Maja pokazała nam wszystkim przy stole podczas jedzenia przesłodzonych ciastek to zdjęcie. Rzeczywiście Belmondo siedzący, aby wysokości były zgodniejsze a przed nim pięcioletni chłopczyk. Tak było. A peuenta taka że jak wychodzili chłopczyk zaproponował rodzicom - A może zaprosimy Belmondo na aperitif…
.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz