Biegnę wskakuje na rower, zużytą stalową
Gazzelkę, został jej jeden bieg z trzech, dziś nie jestem w stanie oszacować
który, nie ma to znaczenia… W słońcu. W
jego kulminacyjnym punkcie. Jeszcze przez małą chwilę zapomnę że będzie
popołudnie i zmierzch. To najpiękniejszy moim zdaniem czas, wrzesień który ma
wszystko. Warzywa owoce i sex. Raczę się wykręcając co rusz to inny smak. Tutaj
brokuł nawodnił za mocno już, już i ognia podkręcam, teraz zaś się okazało, że
cukinia zastąpiła dynię i ten eksperyment powiódł się ponad miarę. Pławię się w
mleku kokosowym i paście curry która rozgrzana na patelni czai się na dodatek,
to skoczy na cebulki, to na bez skóry pomidory.
- W takiej kuchni można się zakochać.
Usłyszałem wczoraj czule do ucha. Ha. To smaki
dalekiego wschodu, kamasutry. Tak lekko, tak łatwo tak toczy się w dal. Pan Jan
dziś robi kluseczki śląskie. Zastałem go koło 12 stał już przy desce do połowy
zapełnionej. Myślałem że będzie swoim zwyczajem w fotelu, z uwagą przyglądając
się co dzieje się w dalekim świecie. Fascynuje mnie ta pilność. Jakby nie
chciał coś przeoczyć, stracić uczestnictwo. A więc kiedy wmaszerowałem do
pokoju aby się z nim przywitać. Jakże się zdziwiłem gdy go niebyło. Zastałem go
właśnie w kuchnia.
-Ja całe życie byłem pracowity i tak już
zostanie do śmierci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz