23X25 cm akryl na papierze
Siedem lat minęło od
kiedy się znamy, sześć od kiedy Karinka zmieniła nazwisko… Wino, moździerz,
banan, obrus papierowy, kolor niebowy rozdrapuje się od spodu. Jest dziewiąta
rano a ja już w pracowni na Pużańskiej, chciwie chwytał chwile jesieni. Już
przedostatnie. Wkrótce zabuduje drzwi garażu styropianem i przestanę wychodzić
choćby na chwilę na zewnątrz.
-Jaki piękny jest
świat nie do opisania. A ty co oglądasz Janusz. Jakie programy oglądacie. Czy
dożynki w Spale na przykład. Jak pięknie, jak poubierani ludzie, kobiety młode,
rumiane. Coś pięknego. Nie jak kiedyś, ludzie ze wsi są wykształceni, zadbani. Albo
balet jacy piękni młodzi ludzie, jak się ruszają… Pan Jan jest niemal tak samo
jak ja chciwy życia. Ogląda je w telewizji, naokoło niego ludzie gasną…
W najbliższej
perspektywie zima. Zimą jestem jakby bardziej zamknięty i skupiony na sobie. Patrzę
na obrazy z piątku, Ten obraz Maćka jest taki odbijający światło, jakby cały
czymś natłuszczony, w jarzeniówkach w garażu wisi w lekkim cieniu, nie widać
twarzy za to cały obraz pokrywa struktura wielu obrazów pod spodem. Zdaje się
jeden z nich pochodził z czasów kiedy urodziła się Basia i pierwszy raz
uświadomiłem sobie wtedy jak bardzo i mocno oraz bezlitośnie tyka zegar…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz